Piszę dzisiejszy post z pod kołdry oraz kubkiem z gorącą kawą, a wam jak mija niedziela?
Przyszedł czas na drugą część postu o wymianie. Na końcu odpowiem na zadane pytania, które dostałem w komentarzach. Let's move on to next days...
Pierwszą część skończyłem na pięknym zamku znajdującym się niedaleko Mediolanu. Następnego ranka zjawiliśmy się rankiem pod szkołą. Wyjechaliśmy od razu gdy wszyscy się zjawili na miejscu. Przemierzyliśmy dość długą drogę do Jeziora Como. Przepiękne miejsce, w życiu nie widziałem tyle wody, haha. Gdy wysiedliśmy z "Violki" - naszego autokaru, to udaliśmy się do rezydencji chyba Henryka II, ale nie jestem pewien, haha. W niej znajdowały się piękne ogrody, które były podzielone na dwie części. Jedna z nich należała, do jego żony - Karoliny. Była to taka 'strefa romantyczna', a druga była uniwersalna. Rezydencja sama w sobie była ładna, ale bardziej mi się widok z niej podobał, był po prostu oszałamiający! Co ja wam będę opowiadał - zobaczcie sami!
Cześć! Jak wiecie nie pisałem z powodu wymiany, do której nie mogłem się doczekać aż ponad od czerwca, ale w końcu się doczekałem. Dzień przed wymianą niestety byłem w szkole, ale tak jak większość zwolniłem się po 4 lekcji. Oczywiście pierwszą rzeczą po lekcjach były zakupy, czyli jakieś żele, dezodoranty, prezent dla Marco (mojego Włocha) i jego rodziców. Sami rozumiecie, wszystko co potrzebne, haha. Osobiście odniosłem sukces, ponieważ moja walizka ważyła chyba 9 kg, więc się zmieściłem, ale niektóre dziewczyny miały po 18 kg. Pobudka około 5, śniadanko, ostatnie najpotrzebniejsze rzeczy do torby i na dworzec PKP. O 7:30 Wyjechaliśmy z Rzeszowa do Krakowa, początkowo miał być to pociąg, ale była zastępcza komunikacja- autobus. W Krakowie byliśmy przed 11, coś takiego. Uwielbiam Kraków za to, że sam w sobie ma klimat, ale jednak duży minus za czystość. Na lotnisko dojechaliśmy szynobusem z centrum Krakowa. W sumie po raz pierwszy leciałem samolotem i lotnisko było nieziemskie, bardzo nowoczesne przede wszystkim. Lot mieliśmy o godzinie 12:30, lecz był lekki poślizg i jednak odbył się o godzinie 13. Każdy powoli zaczynał się denerwować o swój angielski, ale także o lot. Jednak nie ja, w sumie byłem podekscytowany.